Zacznijmy od tego, że najpierw potrzebne są chęci... Gdy już chcemy jechać, to szukamy wolnego terminu. Powiedzmy, że padło na niedzielę: dzień to wolny, mały ruch na drogach (niskie natężenie tirów i żuków), trudno się będzie komukolwiek, kogo zaprosimy, wymówić. Najlepiej, żeby na ten dzień zapowiadano dobrą pogodę.

Kolejny etap (najważniejszy), to wybór trasy. Oczywiście można kombinować jak pijany partyzant na polu minowym i silić się na wymyślenie własnej trasy, a można po prostu pójść na łatwiznę i pojechać w którąś z oferowanych przez nas tras. Cały czas ich przybywa, więc nie będzie problemu z wyborem właściwej. Gdy jednak stawiamy na własną inwencję twórczą, to przy wyznaczaniu trasy wycieczki zwróćmy uwagę na kilka spraw.

Po pierwsze, to staramy się unikać głównych dróg. Ani to przyjemne po nich jechać, bezpiecznie też nie jest i uwierzcie mi - taka jazda szybko męczy. Oczywiście uniknąć jazdy taką drogą nieraz nie sposób, ale jak już jest mus - to jak najkrócej. Wybierzmy drogi małe, przez jakieś wioski, polne, szutry, żużle - na takich drogach jest bezpieczniej, można ze sobą pogadać i takie tam. Szczególnie zwróćmy uwagę na ten aspekt, gdy jadą z nami dzieciaki!

Po drugie - ano niech ta trasa będzie ciekawa. Nie sztuka pojechać do Koprzywnicy i z powrotem. Trasa prawie 30 km ma, po drodze fajne wiejskie sklepy i atrakcje w stylu ciągników z opryskiwaczami... Uczestnicy na pewno pojadą z nami kolejny raz :) Dlatego też dorwijmy wcześniej jakiś przewodnik po okolicy i sprawdźmy, co warto zobaczyć. Czasem wystarczy kilka miejsc z ładną panoramą miasta, jakieś przydrożne kapliczki, małe ruinki, stary cmentarzyk, dworek, urokliwe miejsce nad rzeczką, lasek... Wycieczka ma być odpoczynkiem i relaksem - zadbajmy o to, aby taka była. A gdy jeszcze przy okazji opowiemy uczestnikom historię napotkanego kościółka, czy inną ciekawostkę - będzie na pewno miło. Obmyślmy też miejsce, gdzie urządzimy mały popas - ognisko, pikniczek - wiadoma rzecz - odludnie, rzeczka, łączka - full wypas. Pamiętamy także o sklepach po drodze!!! :)

Po trzecie - dostosujmy trudność trasy do poziomu jadących. Gdy przewieziemy nasze trzy ciotki po "zaj... trasie pełnej błocka, piachu i kamiorów", to możemy się pożegnać z tą stówą, którą dostajemy od nich, gdy od nas wyjeżdżają:) Pamiętajmy o dzieciach, Paniach, o tym, kto jakim rowerem jedzie i ile ma sił. Oczywiście ja tu Pań nie dyskryminuje, wiele jeździ naprawdę ostro, ale myślmy rozsądnie... Drogi wysypane piachem, ostre podjazdy, przeprawy przez rzeczki, błocko, karkołomne zjazdy i inny hardcore mogą dostarczać nam wrażeń graniczących z orgazmem, ale reszta uczestników pewnie będzie miała całkiem inną definicję orgazmu... :) Nie bądźmy egoistami!

Pewnie od samego początku myśleliśmy o ludziach, którzy będą z nami chcieli pojechać. Teraz trzeba wprowadzić myśli w słowa - słowa w czyny. Namawiamy znajomych, Ci namawiają swoich znajomych etc. Dobrą reklamą będzie ciekawa trasa, atrakcyjny termin, lub... no sami pomyślcie!

A może zawiadomicie Nas??? Z chęcią przyjmiemy zaproszenie na jakąś ciekawą wycieczkę w wesołym gronie:) Czekamy...

Teraz koniecznie przeczytajcie tekst o bezpieczeństwie. To jakby druga część tego tematu.