Nadejszła kolejna niedziela i kolejna przejażdżka gdzieś w okolice... Spotkanie oczywiście standardowo pod Bramą Opatowską o godzinie 9:00. Jak zwykle byłam wcześniej od reszty i na naszym miejscu startu wystawiono pomnik SOLIDARNOŚCI!! Szkoda tylko, że nie nam!!! No może kiedyś się go doczekamy...
Musiałam znaleźć inne siedzące miejsce, bo jeszcze ławki nam zabrali.

No nic, więc na ten jeszcze nieokreślony wypad stawili się: Piotr [Piotrek], Stachu, pan Zbyszek, Piotr, Galfa, Amra, pani Ewa, ja, Ola i FAramka.

Gdy zebrała się większa część zaczęliśmy planować gdzie dziś pojedziemy. Piotr zaopatrzony w mapę okolic Tarnobrzega i Sandomierza dał pomysł dzisiejszej jazdy po stawach i lasach. W tym czasie ustalania trasy przyjechała małżonka pana Zbyszka, która dostarczyła mu rękawiczki i czapeczkę gdyż nie mógł ich odnaleźć przed wyjazdem z domu.

Pomysł drogi zaakceptowany, pogoda piękna, więc ruszamy... Jedziemy Browarną, potem przez most pod, którym płynie królowa polskich rzek – Wisła i dalej turystycznym szlakiem rowerowym na Sokolniki. Ale cóż to?!! Remont mostu na rzeczce Trześniówka!! Jest on pokryty deskami, więc możemy bez problemu się przedrzeć. Męska część wnosi rowery na górę mostu my jakoś też się wdrapujemy i przechodzimy na drugą stronę. Po czym wsiadamy i jedziemy dalej. W Sokolnikach kierujemy się na Orliska stąd po jakimś czasie jedziemy asfalcikiem przez las wdychając to świeże powietrze. Po czym skręcamy aby trochę pojeździć piaszczystą dróżką. I taką też drogą dojeżdżamy do stawów hodowlanych gdzie robimy postój przy figurce św. Piotra, który jest patronem rybaków. Męska część zagadała z tamtejszymi łowiącymi o parę rzeczy. I dowiedzieliśmy się, że wejście na te stawy kosztuje 10 zł, a złowienie ryby od kilograma również 10 zł. Ale zdzierstwo!!! Niektóre jednostki z ekipy w stawie się wymyły z tego drogowego kurzu i ruszyliśmy dalej. Bardzo króciutki postój zrobiliśmy przy jakimś rybnym sklepiku przed wjazdem na drogę Stalowa Wola – Tarnobrzeg i to była wg mapy miejscowość: Pod Rzeką. I tak sobie stojąc, tą główną drogą zaczęła jechać grupa rowerowa ze Stalowej. Jeden osobnik odbił od nich i przyjechał do nas, razem z nami potem jadąc i pokazując nam skróty. Temu chłopakowi na imię było Sławek. I tak dzięki niemu skręciliśmy przed Grębowem w jakąś fajową dróżkę, którą jechaliśmy później z jakieś 12, a może więcej kilometrów przez las. Przez całą tą drogę Sławek jechał ze mną i opowiadał o tej swojej grupie ze Stalowej, o swoich wyścigach rowerowych oraz o różnych przygodach. I powiedział mi, że z nami jedzie się o wiele lepiej, bo szybciej!!! Potem dojechaliśmy do miejsca, w którym zrobiliśmy sobie obiadowy postój. A było ono przyjemne gdyż położone w lesie z drewnianymi ławeczkami i stolikami oraz żarzącym się drzewem w ognisku. Piotr wykazał się tutaj swoimi warsztatowymi umiejętnościami w naprawianiu, a raczej ustawianiu kierownicy pani Ewy.

Opuszczając to obozowisko nadjechała grupa ze Stalowej bardzo zdziwiona widząc z nami swojego człowieka. Teraz jechaliśmy ale już w niepełnym składzie. Gdyż bez Piotra i pana Zenona, którzy odbili od nas na ostatnim postoju i pojechali bodajże, bo nie wiem dokładnie, ale chyba na rybki... A my minęliśmy Moskale, po czym dotarliśmy do drogi głównej, na której skręciliśmy w lewo i dojechaliśmy do Stal i tutaj problem. Stachu chciał zbadać trasę Tarnobrzeg - Sandomierz od wału i miałam ich tam zaprowadzić. Lecz gdy się pytałam, którędy chcą jechać: na Tbg czyli prosto czy na Furmany. Tylko jadąc przez Furmany robi się z 20 km spokojną drogą, a prosto z 8 tylko droga ruchliwa. Chciałam to wytłumaczyć ale Stachu nie dał mi dojść do głosu krzycząc abym prowadziła a nie gadała! Tak więc jechaliśmy na Furmany bo tak wcześniej ktoś krzyknął! Potem gdy już byliśmy w lesie, grupa zdecydowała (bo się kapnęła gdzie jest), że nie będzie jechać na Tbg tylko na Sokolniki, a ja pojadę na Sobów. I tak też zrobiliśmy. Gdy dotarłam do domu sprawdziłam swój licznik i wybił on 97 km!!! Aha a kolega ze Stalowej, podobno odbił od reszty gdzieś dalej na drodze...