Tradycyjnie spotkaliśmy się pod Bramą Opatowską o godz 10:00. Po raz pierwszy FAramka była bez roweru :|. O godz 10:15 wyruszyliśmy 9cio osobową grupą przez ul. Żeromskiego, następnie Wojska Polskiego, gdzie po drodze zabraliśmy panią Ewę, Piotra i pana Wojtka. Marek.J wybrał drogę przez Rzeczycę Mokrą, wiadomo było od razu, że droga nie będzie zbyt ciekawa. Stachu mało nie zabił naszego Kochanego przewodnika, bo było błoto takie, że nie dało się jechać, a jakby ktoś zsiadł z roweru to zostawiłby buty w tym błocie. Pan Wojtek zrezygnował i się wrócił i powiedział, że spotkamy się w Radoszkach pod sklepem. Rowery były w stanie tragicznym i oczywiście nasz maruda Stachu non stop ,,k... można było jechać ulicą, nie było by błota rowery czyste, ale i tak go przeciągnę kiedyś tak, że będzie rył jak kret w kretowiskach”. Pierwszy postój w Dwikozach przy sklepie, mały popasik i ruszyliśmy dalej jadąc koło Opatówki. Po drodze było jeszcze dużo gadania o błocie itp., itd. Jadąc przez Wysiadłów podziwialiśmy uroki natury. Następny postój był w Radoszkach, gdzie spotkaliśmy się z panem Wojtkiem, kto był potrzebujący to poszedł do sklepu po napój na zregenerowanie sił. Jeszcze szybkie ustawianie licznika pani Ewie przez Piotra.Ch i Kolora, żeby poprawnie wszystko pokazywał. Oczywiście szybkie zerknięcie na mapę i ruszyliśmy przez ukochany wąwóz i ku naszemu zmęczeniu Marek.J nie miał litości dla nikogo i jechał dalej. Na krzyżówce mieliśmy jechać w prawo, ale przewodnik zdecydował, że pojedziemy w lewo, bo nie będzie łąk i błota. Jadąc między sadami spotkaliśmy wiejską babę ubraną od stóp do głów w kolorze żółtym i obok niej chłopa w gajerku i krawacie, którym powiedzieliśmy ładnie dzień dobry. Nie brakowało wiejskich zapachów po drodze. 5km od Daromina wstąpiliśmy do sklepu po zakupy na ognisko i uzupełnienie płynów. Ognisko zrobiliśmy na cyplu, który z dwóch stron opływa Opatówka. Marek.J na samym początku swą wagą złamał ławeczkę hahahaha. Piotr dał paniom całą buteleczkę specyfiku domowej roboty, a dla panów miał inną buteleczkę i przyrząd do picia przywiązany na smyczy. Pani Jola padła od razu na zieloną trawkę, podjadała sobie Stacha sucharki, które kupił w sklepie do kiełbasy pieczonej, bo nie było chleba. Po zjedzeniu i wypiciu wszystkich zapasów ruszyliśmy w drogę powrotną. Na rozjeździe Stachu, Piotr, Marcin, doktor i pani Jola pojechali przez Daromin, a my czyli Marek.J, Piotr.Ch, Kolor i pani Ewa w drugą stronę pojechaliśmy. Większość trasy mieliśmy pod wiatr. Dopiero jak wjechaliśmy w drogę osłoniętą skarpami to było dużo lepiej, bo tak nie wiało. Następnie pojechaliśmy przez zieloną łąkę i trasa, którą jechaliśmy w tamtą stronę. Wracając mieliśmy więcej z góry i oczywiście jechaliśmy przez wąwóz z góry a nie pod górę. W Radoszkach postój pod sklepem. Pani Ewa zadzwoniła do Piotra, gdzie są i okazało się, że są na górze w Wilczycach dopiero, ale poczekaliśmy na nich. Pani Ewa powiedziała, że Stachu ma w poniedziałek imieniny to umówiliśmy się, że jak będą dojeżdżać to śpiewamy Stachowi sto lat. Marek.J urwał dla Stacha mlecz i gdy dojechali to zaśpiewaliśmy i były życzenia. Stachu do Marka.J wyleciał z tekstem ,,Ty to teraz będziesz mi robił imieniny co wycieczka, żebym tylko postawił tą flaszkę i żebym Cię lubiał” hehe. I wszyscy razem pojechaliśmy. Stanęliśmy jeszcze na obwodnicy koło Biedronki i tam zakończyliśmy wycieczkę. Wyjazd był ogólnie bardzo fajny, gdyby nie to błoto.