Godzina 5:00 - leje. Godzina 8:00 - pochmurno i bez deszczu. Godzina 8:50 - leje. Czyli nici z wycieczki? Nici z misternie uknutego planu niespodzianki urodzinowej dla Agi? Ooo nie!!!

Po wymianie smsów z paroma osobami lekko się załamałam. Każdemu "coś" dzisiaj wypadało. No albo odstraszała paskudna pogoda. Jednak jechałam pod Bramę z nadzieją, że ktoś pojawi się na zbiórce oprócz mnie i jubilatki. Liczyłam na Kryhę. Nie myliłam się! Oprócz niego czekał jeszcze Dziabąg i Jarek. Kiedy ujrzeliśmy błękitną dziurę pomiędzy chmurzyskami, było ok. 9:30. Telefon do Ludwika, Majki - STARTUJEMY!

Na początku było całkiem pozytywnie. Nawet z mostu ujrzeliśmy oświetlony słońcem Sandomierz. Kawałek dalej dołączył do nas Sławek. Czyli wariatów już cała szóstka.

Nasze nastroje popsuły się jednak już w Trześni. Zaczęło kropić. Padać. Lać. Zanim dojechaliśmy pod sklep (gdzie miał być parasol i daszek), na grzbietach mieliśmy przemoczone kurtki. Aga zarządziła powrót. Smsy do Majki i Ludwika prawie wysłane. ALE NIE! Nie daliśmy się deszczu... deszczowi! Nie minęło dużo czasu, kiedy znów żwawo i rześko pedałowaliśmy. Jedyne co zmieniliśmy, to cel wycieczki, no i trochę trasę. Spotkanie z pozostałymi cyklistami miało nastąpić już pod "zadaszonymi stołami" w Jeziórku, a nie w Grębowie.

I jechaliśmy sobie spokojnie z Trześni przez Furmany, grzybowy las (gdzie nie czekaliśmy grzecznie na pociąg), Żupawę, Stale... Stąd już tylko kilka kilometrów główną drogą i jesteśmy u celu. Na tym odcinku zgarnęliśmy z sikorskiego Ludwika, którego widać było z daleeeka.

"Zadaszone stoły" w Jeziórku to idealne miejsce na piknik w taką pogodę jak dzisiejsza. Nie widać ich z drogi, ale punktem charakterystycznym jest wysoki żółty pomnik siarki z rurami - za nim znajduje się ów miejsce.

Chwilę po nas dojechali zmotoryzowani: Wojtek z Karolcią oraz rodzice Agi (Alina i Józek, znany również jako "Dziadek FA"). Oczywiście nie przyjechali z pustymi rękoma - przede wszystkim wraz z nimi pojawił się tort urodzinowy zrobiony przez Babcię FA oraz inne nierzadko ciekawe i przydatne wiktuały. Na koniec dotarła Babka Majka. Ekipa w komplecie - można świętować!

Aga zdmuchnęła 18 świeczek, odśpiewaliśmy "Sto lat", Wojtek otworzył szampana, Dziabąg znalazł piękne muchomorki, Sławek złapał świerszcza... To tylko nieliczne wydarzenia podczas niemal dwugodzinnego urodzinowego pikniku w Jeziórku. Te i inne do obejrzenia w galerii Cool

Droga powrotna prowadziła przez Grębów (Ludwik był tam w sumie dzisiaj 3 razy, hehe). Na rynku pożegnaliśmy się z Majką. Kilka kilometrów dalej, w Porębach Furmańskich, opuścił nas Ludwik. A Kryha złapał kapcia ("psss...").
Dalej jechało nam się bez przygód. Wręcz monotonnie i nudno. Nie padało, droga prosta... A po wjechaniu do Sandomierza - zaświeciło słoneczko!!! Śmiem twierdzić, że specjalnie dla Agi Smile