Wycieczka bez zdjęcia z lodem. Ale w żadnym wypadku nie oznacza to, że gorsza!

O godzinie 9 zebrało się kilku cyklistów, którzy nie przestraszyli się pogody, nie pracowali tego dnia, nie byli w niedzielny poranek dalej niż 20km od Sandomierza i nie spóźnili się. Trasa była wielce ambitna: grzyby w Zapoledniku, odsłona druga. Tydzień wcześniej aura nie pozwoliła nawet na zbiórkę, a i poranek 12 września nie obfitował w wymarzoną na rower pogodę.

Czytaj więcej: Zapolednik [12.09]

Pierwsze zadanie czekało nas już we wtorek. Mieliśmy bowiem zamienić białego smutasa z przyczepką w wesoły autobus. Nie było to sprawą wcale łatwą, gdyż świat pociemniał w oka mgnieniu i otaczająca nas sceneria przypominała atmosferę z filmów mistrza suspensu. Ale co tam dla nas! O nas można śmiało zaśpiewać riders on the storm, więc tych parę wiader z nieba to dla nas błahostka.
A oto owi ridersi:

Babka co dobrze ciągnie piosenki i inne dźwięki
Superżona
Dziewczę z gigakolczykami
Dziewczę z czarnymi stopami
Królowa głębin wodnych
Antygwiazda youtube i innych kolorowych tube
Ryszard Zagubiony
Opalony na Hiszpana Opiekun
Młody Santana
Wschodząca gwiazda kabaretów partyzanckich
Młody, ale Ten się nie wychylał
Kucharz z tamburynem
Pan w kapeluszu
Spec od kapcia
Takie oto oryginały zechciał wziąć pod swoją pieczę kandydat na przewodnika roku 2010 Zbigniew Sz.

Czytaj więcej: Pojezierze Lubuskie [03-08.08]

Dzisiaj na starcie sami królowie życia (plus głowonóg) oraz... oraz świeżo nominowany król lansu, czyli Dziabąg. Cóż nasze dotychczasowe królowe, Ola i FA spadły z piedestału, jak domniemam na czas dłuższy. Cóż nam to się dzisiaj za postać wykreowała. Zupełnie nowy design. Kremowa koszula, jakby od niechcenia, jeden guziczek, czy tam dwa rozpięte. Ale co się stało potem! Wszystkie dziurki pozbawione zostały guziczków, a za minutkę nastąpiło apogeum. Nie mogę napisać co się wydarzyło, gdyż nie każdy Czytelnik nocnym markiem jest, a w świetle dziennym o takich rzeczach czytać nie wypada.

Czytaj więcej: Klonowe [18.07]

8:56 - sama pod lodem z konsternacją w oczach, czyżby wszyscy przestraszyli się chmur wiszących nad miastem? No, aż tak, źle być nie mogło. Aczkolwiek zajeżdżająca srebrna fura nie wróżyła nic dobrego. Na szczęście Wojtek przywiózł dobre wieści: kobiety jadą. W międzyczasie zjawił się Jarek z Kryhą, który niedzielne pedałowanie od dokrętki rozpoczął i Piotrek. Yeah, zazdrość, zazdrość, zazdrość, ale Giant, ku pocieszeniu z zardzewiałym dzwoneczkiem, podobno kierownicą też, ale tego już nie dostrzegłam. Na starcie odwieczny problem: gdzie? Propozycje dwie: Ptkanów, czy Imielty? Wybraliśmy wariant płaski. Przyczyna prosta, wreszcie trzeba udowodnić, że jesteśmy Bike Equipą i te stówkę na liczniku zobaczyć od czasu do czasu warto (a nazbierało się tego 121).

Czytaj więcej: Imielty Ług [25.07]

Wreszcie upalna niedziela! Szkoda było marnować taki dzień na pedałowanie dziesiątek... setek kilometrów, więc pojechaliśmy do Nowin. Zauważyliście, że zwykle na pierwszy wypad nad wodę przypada to bajorko? Ale nie ma się co dziwić - jest tam przecież miło i przyjemnie!

Czytaj więcej: Nowiny [11.07]