Abecadło z niejednego miejsca już spadało i z nieba i z pieca. 9 czerwca natomiast spadło z loda. Strasznie się potłukło, gdy o chodnik hukło. Jedna samotna literka ino na płycie leżała. Na szczęście kropeczki nie zgubiła i cel wyprawy nam wyznaczyła. No to co - szukamy i kompletujemy.

Niedziela pod kryptonimem "Abecadło"

A jak Ania. Specjalnie niemal z pracy się urwała, żeby zgubę do kompletu dostarczyć, B jak bagno. W bajorku leżała, podtopiona. Wody się nałykała, brzuszki popękane. Jak nic z 6 śrub na rekonstrukcję pójdzie, C jak ciągle pada. Za Radomyślem z wielką kroplą deszczu na ziemię wróciła,
D jak Dzięcioł, wypadła z dzióbka ptaszyny, choć samego Dzięcioła nikt nie widział,
E jak Ekipa stalowowolska. Nie lada refleksem się wykazali i przed połamaniem kończyn literkę uratowali,
F jak Fuji. Z migawki naprędce wyskoczyła, skołowana zupełnie, po tańcach na FAszyi,
G jak Goliszowiec. Wciąż 2 km do pojmania jej nam brakuje...
H jak hamak. Tam sobie wywczas zrobiła i kładeczkę wygrzewała. Zgarnęliśmy mimo jej protestów,
J jak Jegomość z Żabna. Oddał, sam z siebie - widać woli chmielowe od jęczmiennego,
K jak kozak. Troszkę skulona, ale ją z rureczek grzybka wyciągnęliśmy,
L jak Lipa. Z tablicy informacyjnej ją zgarnęliśmy,
Ł jak ..... było ciężko. Na szczęście zaskoczyło w odpowiednim momencie - łubudubu, niech nam żyje... Pani Prezes. Rewizja. Pod daszkiem azyl znalazła i haczykiem się uczepiła, wyrwać nie szło,
M jak Majka. Do kiełbasy się przyssała, tym samym placki ziemniaczane aromatu swojuchy pozbywając, ale, ale 2???
N jak Nagniotek, czarny nagniotek na żółtym bananie. Bez interwencji płynów specjalistycznych odpadła,
O jak osa, co burczała nam koło nosa, dopóki nam jej nie oddała,
P jak pasażer, na gapę zresztą. Z roweru na rower skakała, to merida, to kross, to giant, to cyco, to herkules, to pegasus, to kellys, jak pchełka trudna do pojmania,
R jak Rzeczyca, tylko która? Mokra, długa, średnia, chuda? Nie. Na rogatywce w Kochanach dumnie siedziała, ale grzecznie do siostrzyczek wróciła,
S jak ser biały. Paweł zrobił, a ta cały szczypiorek wchłonęła, nam tylko koperek zostawiając. W porę ją pojmaliśmy, bo resztę wkładów by nas pozbawiła,
T jak tarantula. Zwykły, leśny pająk, ale w oczach kobiety monstrualnych rozmiarów nabierał. W sieć złapał i grzecznie oddał,
U jak udana wycieczka. Kołysząc się miarowo, przy bulwarze nas przywitała,
W jak .... no właśnie, to ta druga. Spryciara się odwróciła i udawała M. M jak Majka, znowu. Ta łakomczuszka serek żółty z placków wyżerała. Dobrze, że ją od wyżerki odsunęliśmy,
X jak X-meni. To akurat było oczywiste, stało i czekało na barierce znajomego pomostu,
Y jak Yeti. Poczciwy stworek na przejściu granicznym zostawił,
Z jak zakręt. Ten charakterystyczny przy sośnie niewyrośniętej, co żuczki leśne zebrania organizują. Bardzo zniecierpliwiona na nas czekała.

I się skończył alfabet.

P.S. Pozdrawiam literkę I. Całkiem niezłą nam wycieczkę wymusiłaś.