W państwowe święto uchwalenia Konstytucji 3 Maja, my na zbiórce uchwalaliśmy: trasę gdzie jechać uwzględniając osoby czasowe i popołudniowy deszcz, który według zapowiedzi medialnych miał padać. Tak gdybając padł na trasę Radomyśl ten nad Sanem oczywiście. 

W grupie 3 kobiet i 3 mężczyzn ruszyliśmy do Radomyśla. Tuż za sandomierskim mostem przodownik grupy – Waldek, skierował nas na zjazd schodami co go bardzo zaskoczyło, że są tam w ogóle schody…, jednak z opcji noszenia roweru nie każdy skorzystał. W sumie ja i on. Dalej było wietrznie, FA zimno w czubek głowy, za to Alutce gorąco od głowy do pasa dlatego chłodziła nogi. Tekstem przewodnim nas trzech damek było, że mamy powodzenie ale nie mamy wzięcia. Alutka od rana mówiła, że jest nieszczęśliwa i ta myśl ją nie odstępowała nawet na koło dalej.
Krótki postój pod ostatnim przed Radomyślem sklepem/barem Planeta. Tutaj Jarek czekał i wypatrywał baranów. I nawet chłop na koniu mimo, że zwrócił na siebie naszą uwagę to szybko poszedł w zapomnienie Jarka, który wypytywał się sklepikarza gdzie te barany. FA poruszyła kwestię Roztocza i Suwalszczyzny, ze względu na terminy.
Zaczęło robić się chłodniej to jedziemy dalej do celu.
W Radomyślu okupacja naszego sklepu i małe co nieco w formie bananków i batoników. A ja zaczęłam poszukiwania WC i znalazłam!!! Ale ulżyło pęcherzowi… 

Po popasiku pożegnaliśmy się z FA słowami by trzymała się prawej strony wracając do Sandomierza. A my śmignęliśmy w stronę Stalowej Woli. W Rzeczycy Okrągłej zdjęcie pod Mickiewiczem i szukanie drogi. Waldek zrezygnował ze zdjęcia i pojechał sobie…
W Stalowej przebudowa drogi ale my i tak jedziemy, a co to dla nas za przeszkody… Waldek prowadząc po raz kolejny nas zadziwił, skręcając w lewo a nie w prawo według tablic informacyjnych i pędził przez Rozwadów mijając nawet bez najmniejszej uwagi Flamingo. Skierował nas w stronę Tarnobrzega. W Jamnicy postój pod stacją i napajanie się płynami. Alutka składała błagalne prośby o to by tak szybko nie jechać bo jest ogólnie zmęczona i nieszczęśliwa. Dalsza droga prowadziła przez Kotową Wolę i pięknie pachnący las do Orlisk. Pogoda zaczęła robić się coraz chmurzasta, podziwialiśmy pasące się krówki, biegające pieski, budzącą się wiosną przyrodę. W Sokolnikach natknęliśmy się na kolejną przebudowę drogi. Ale nic nie łamaliśmy pojechaliśmy zgodnie z wyznaczona drogą do samego Sandomierza. 

Ostatnie pamiątkowe zdjęcie szczęśliwych i nieszczęśliwych i obieranie kierunku do domu. Alutka stwierdziła, że będzie szła a nie jechała chociaż chyba pojechała bo pozostali to na pewno pojechali… Zdążyliśmy, właśnie zaczęło kropić…