A miałam tego dnia nigdzie jechać... Jednak obudzona smsem od Miśka szybko zmieniłam zdanie. Mimo że było już po 9.30, postanowiłam stawić się jak najszybciej pod Opatowska Gate.

Parę minut po 10 stawiliśmy się z Michałem w umówionym miejscu. Krótka piłka - wycieczka ma być niedługa, góra do godz. 15. Ślęcząc nad mapą jak prawdziwi podróżnicy ;) wybraliśmy doskonały i wszystkich zadowalający szlak:
Koćmierzów - Skotniki - Samborzec - Polanów - Sandomierz
Pogoda nadawała się na taką właśnie wyprawę - niby słonecznie, ale pochmurno. I wietrznie. Ojjj.

Oczywiście jak to w niedzielę w wioskach bywa: kiedy kościół otwarty - sklepy zamknięte. Więc jechaliśmy raczej bez postojów. W Skotnikach nie przystawaliśmy przy dworku. W sumie to nie wiem, czemu ;) Ale może i lepiej, bo kawałek dalej spotkaliśmy dwójkę rowerzystów. Zaproponowaliśmy wspólny powrót do S-rza.

Goście ze Śląska okazali się bardzo miłymi kompanami. W Samborcu przystanęliśmy pod całodobowym Marketem (któremu nawet ksiądz nie groźny, hehe), gdzie skonsumowaliśmy to i tamto. Jak również pan Stanisław zakupił kilka lasek kiełbachy dla tubylczego psiaka. Okazało się, że pieskowi tego było potrzeba do wariacji (które zaprezentował względem pana Piotrka).

Następnie wyruszyliśmy w stronę Polanowa. Aha, zapomniałam wspomnieć, że widzieliśmy Big Black and White Bird's Home :) Wracając do Polanowa... Mknęliśmy dosyć szybko, z wiatrem (wreszcie!). 1800m od głównej drogi skręciliśmy w Polanowie w prawo (ach, ten sklep), aby zaraz rozpocząć jazdę po polnej dróżce. Teraz naszym celem było ciągle jechać w stronę Sandomierza. I tak oto, po paru podjazdach, jednym wypasionym zjeździe (z poprzecznym krawężnikiem, hehe) znaleźliśmy się w Milczanach. Przerwa na sikorskiego (Misiek rulezzz) i jedziemy dalej, na Kobierniki. I do centrum.

Z godniejszych uwagi pozostałych postojów nie należy zapomnieć o dworku w Kobiernikach, w którym znaleźliśmy nawet szczątki fortepianina. A niektórzy pobujali się na huśtawce :)

Zmieściliśmy się w czasie, więc tradycyjnie zajechaliśmy na pyszną kawę z cynamiodem (reklama, hehe) do Cafe Mała. I dopiero wtedy zaczęła się na dobre psuć pogoda... :(

Serdeczne pozdrowienia dla znajomych ze Śląska! Trzymamy za słowo i widzimy się we wrześniu! A może wcześniej?