"Sprzątanie Lasu" to akcja zorganizowana przez Iwonę w Wólce Szczeckiej - z pomocą gminy i sołtysa (zaopatrzyli nas w potrzebne akcesoria typu worki, rękawice oraz kije z gwoździami). Według planu sprzątanie miało zacząć się w samo południe. Ale jakoś tak wyszło, że start nieco się opóźnił...

Ekipa ze Stalowej (Babka, Dziadek, Andrzej) dotarli do Wólki popołudniu rowerami. Zaraz po nich - Stachu, też rowerem, ale oczywiście z Sandomierza. Było nas raptem 6 osób, ale z olbrzymim zapałem i pałerem do czynienia dobra. I tak ok. 17 wyszli my w las.

Najwięcej odpadków było oczywiście przy dróżkach. Chociaż w okolicach takiej wioski jak Wólka Szczecka to dziwne, że w ogóle były jakieś śmieci - tam prawie nie ma ludzi! Wyzbierali my mnóstwo śmieci, niektórym przypisując nierzadko ciekawe historie. A co! weselej się sprzątało Smile
Dziadek miał smykałkę do znajdowania olbrzymich odpadków, Stachu - do pieluchowych wysypisk, a Andrzej wysprzątał przydrożne rowy, nieraz ryzykując zmoczeniem w bajorku (jednak nie było mu to straszne, albowiem, jak twierdził, umie pływać).

Drogą prowadzącą do Szczecyna doszliśmy do końca lasu. Powrót do Wólki i rancza Iwonki - dróżką leśną, której nie ma na zwykłej mapie. I tu spotkaliśmy najpierw Waldka, Kubę i Agnieszkę, a następnie olbrzymią kałużę, którą zgrabnie ominęliśmy (nawet Andrzej nie mógł wykazać się swoimi pływackimi umiejętnościami).

Do domku Iwony dotarliśmy tuż przed zachodem słońca. Na miejscu spotkaliśmy pozostałych dojechanych - Małgosię i Jasia. Po gorących powitaniach i pożegnaniach (Kuba i Agnieszka musieli wracać, a dołączyli do nas: Ania, Mariusz i Kubuś) - obiecany gorący posiłek! (ale tylko dla zasłużonych Wink)

A wieczorem ognisko... gitarka...