Dzisiaj z rano trzeba było kilka razy dłoń do powitania wyciagać, gdyż całkiem spora gromadka się zgromadziła. Jeden Dziabąg wykazał się nie lada intuicją i skoro świt z zetora opony ściągnął i na rower wcisnął. Wróżyło to jedno: część szlaku miała przebiegać naszymi pięknymi, lokalnymi drogami błotnisto-lessowymi. I tak było. Aby przeczytać zielona tablicę Góry Wysokie musieliśmy z deka trening rowerowy na steperowy zamienić. Czyżów powitaliśmy z lekkimi zakwasami w nogach. A tutaj niespodzianka:

Czytaj więcej: Annopol [24.07]

Tylu cyklistów ale rozmemłanie w piśmiennictwie wielkie. Więc ochoczo po ponad tygodniu postanawiam odświeżyć swą pamięć i naskrobać relację z dnia 10.07.2011 do Klonowego. 
Ówczesny poranek tego dnia nie zapowiadał pogody, bynajmniej w Tbg padało i grzmiało. Cykliści (z Tbg) na kolarkach chcący z nami (equipą) pojechać sami nie wiedzieli czy jechać, jednak o umówionej porze i miejscu byli i pojechalimy do S-rza. Tu pod lodem koło Bramy Opatowskiej po krótkim czasie zaczęła zjeżdżać się grupka. Przyjechał tajemniczy -Yakuza-: z czata, nawet dziadek Fa nas zaszczycił. Aga z daleka w kasku wyglądała jak nowa cyklistka, natomiast Fa robiła duże zaciekawienie grzywką ukrytą pod czapką (podobno dzień wcześniej nikt jej nie poznawał na ulicy). Cyklistów a cyklistów było ale aby się doliczyć trzeba na zdjęciu policzyć wychodzi 18 sztuk pełnoletnich + Karolcia, która odcinek od ostatniego sklepu z nami przejechała. Dodam jeszcze, że w Grębowie mielimy się jeszcze spotkać z cyklistami z Tbg (PTT) oraz ze stalówką (Babka, Dziadek, Andrzej). 

Czytaj więcej: Klonowe [10.07]

Część ciała, rzekomo rządząca światem, bardzo cierpiąca jest, a technika nie poszła jeszcze tak daleko, żeby nasze laptopy fruwały, więc relacja będzie czteropunktowa. Piszę co nastąpiło:
  • 1 doba pedałowanie
  • 1 doba śpiewanie
  • 1 doba jedzenie
  • 1 doba wzajemne adorowanie
W sumie 4 doby. Hmmmm zabrakło czasu na spanie? Aaa w sumie niewiele minęłam sie z prawdą, bo na to czasu nie było.
 

P.S. Pozdrawiam wszystkich, z którymi dane mi było spedzić magiczną noc świętojańską i cieszyć się urokami roztoczańskiej przyrody - do zobaczenia za rok Smile



Tak patrzę i patrzę i obawiam się, że Pani Prezes nie będzie zadowolona z mojego dzieła... zatem... za chwilę dalszy ciąg relacji...

Czytaj więcej: Rajd na Roztocze [23-26.06]

Na zbiórce zjawiło się cyklistów cały tuzin - w tym dwie nowe twarze. Jedną z nich to Irenka - była właśnie w połowie dwudniówki do Sandomierza (z Łańcuta). Drugi kolarz to Wiktor, który zjawił się w celu zapoznania z grupą przed wyprawą na Suwalszczyznę. Ostatecznie w stronę Sokolnik wyruszyliśmy w zmniejszonym składzie - Zbyszek i Wojtek postanowili tego dnia przepedałować 150km. My woleliśmy pobyczyć się nad wodą Smile

Czytaj więcej: Machów [17.07]

Dzisiejszy dzień okazał się słoneczny jednakże bardzo wietrzny. Przyjechałam pod loda a tu pustki… Pojawił się Wojciec autem i pan w garniturze bez żadnego „śladu”. Ale w sumie dojechało jeszcze 7 sztuk, więc łącznie wyszedł skład 8 cyklistów: ja, Alutka, p.Jacek, p.Zbyszek, Alinka ze Stefanem, Jarek i Teresa. 
Wojciec przed startem telefonował jeszcze do Dziabąga bo miał być. Ale jak powiedziane miał nie znaczy, że będzie. I tak też było, że Dziabąga nie było.

Ruszyliśmy przez starówkę na Krakowską i odbiliśmy na Koćmierzów by dojechać do Koprzywnicy. I tak gdy ja, Alutka i Teresa sobie jechałyśmy zorientowałyśmy się, że od dłuższego czasu nie ma za nami reszty grupy. Nasze myśli miały różny wymiar, albo pojechali inną drogą mimo, że byli widoczni przez jakiś czas za nami, albo ktoś złapał gumę, albo myśleli, że to oni nas zgubili.

Czytaj więcej: Kurozwęki [12.06]